ROMPOL nie obniża lotów
ROMPOL obchodzi w tym roku 25-lecie istnienia. Składając właścicielowi Romanowi Dzyrowi najserdeczniejsze życzenia z okazji jubileuszu, korzystamy z okazji, aby wraz z nim wyruszyć w podróż do źródeł firmy i polskiego rynku narzędziowego, a także poznać plany na najbliższą przyszłość.
Redakcja: Jak narodziła się marka ROMPOL?
Roman Dzyr: Naprawdę chcecie poznać tę historię? (śmiech). Tak? Zatem dobrze… Otóż, gdy w latach 80. pracowałem w Stanach na budowie, kolega zażartował, że powinienem wydrukować sobie wizytówkę i ubrać się w sposób, który pozwoli nam podjąć biznesowe negocjacje. „Ale jak się nazwać?” – zapytałem niepewnie. „Jak to jak?” – odpowiedział z uśmiechem. – „Roman +
Polska” – dodał bez wahania. I tak też zostało. A tę wizytówkę, wydrukowaną w 1986 r, mam do dzisiaj.
A jak to się stało, że znalazł się Pan za oceanem?
Pojechałem tam do pracy i zostałem na kolejne 5 lat. Nie żałuję, bo to wtedy poznałem wartość dobrej jakości profesjonalnych narzędzi ręcznych i pneumatycznych oraz elektronarzędzi. Szybko nauczyłem się doceniać ich techniczne zaawansowanie oraz wysokiego stopnia użyteczność. Jednak z zawodu byłem lotnikiem. Po pięciu latach pracy, z zarobionymi tam pieniędzmi, które na realia polskie były całkiem spore, postanowiłem wrócić do domu. To był czas, gdy w naszym kraju zmienił się system. Owszem, myślałem o powrocie do pracy w zawodzie, do którego zostałem przygotowany. Jednak z tych moich obłoków na ziemię sprowadziła mnie szara rzeczywistość miernej spuścizny poprzedniej epoki. Samoloty były wtedy tak stare, że właściwie nie było na czym latać. Jak wiadomo, lotnictwo w Polsce zostało zmodernizowane dopiero po 1995 r. Tymczasem był rok 1991, a ja, szukając swojego miejsca w Polsce, postanowiłem zacząć działać w branży, której podstawy poznałem podczas pobytu za wielką wodą.
Nigdy nie żałował Pan, że porzucił latanie?
Cóż… Po pięciu latach mojej działalności w branży narzędziowej w lotnictwie pojawiły się boeingi. Ja jednak miałem wtedy okres znacznej prosperity. Importowałem narzędzia ze Słowenii i Niemiec, towar się sprzedawał, a ja rozwijałem kolejne punkty handlowe… Pierwszy był na ul. Mokotowskiej, gdzie zajmowaliśmy zaledwie 100 m kw. Potem powstał punkt na Madalińskiego. Początki naszej działalności były naprawdę skromne, ale z czasem zaszły znaczące zmiany. A ja nie mogłem z tego zrezygnować. I tak chyba miało być – dziś mam sieć sklepów oraz własną hurtownię.
Tę hurtownię, jak wiemy, z początku prowadził Pana syn?
Tak, ale przekazał mi ją w 1995 r. Trochę późno, bo bezpowrotnie minęły złote czasy dla handlu hurtowego. Ale jednocześnie był to okres, w którym dysponowaliśmy aż 20 własnymi sklepami. Teraz mamy punkty sprzedaży w Warszawie przy Globusowej, Przewodowej, Kijowskiej i Madalińskiego, w Siedlcach (2000 m kw.) i Dęblinie (1200 m kw.), a w Święcicach pod Warszawą znajduje się nasz magazyn o powierzchni 3000 m kw., z którego prowadzimy sprzedaż hurtową. Obecnie, oprócz własnych punktów, hurtowo obsługujemy ok. 300 klientów z całej Polski. Nasz asortyment liczy ponad 2000 pozycji. Obecnie firma zatrudnia ośmiu przedstawicieli handlowych, a we wszystkich punktach dla ROMPOLU pracuje łącznie ok. 60 pracowników. Chciałbym zaznaczyć, że jesteśmy – tak jak większość firm europejskich – przedsiębiorstwem rodzinnym. Synowie, którzy pracują ze mną od połowy lat 90., oraz członkowie bliższej rodziny prowadzą poszczególne działy firmy. To znakomity model zarządzania, który sprawdza się w praktyce, ponieważ oparty jest na zaufaniu i otwartości. Korzystając z okazji, chciałbym podziękować całej mojej rodzinie, pracownikom, a także klientom za minione ćwierćwiecze owocnej współpracy.
Co wyróżnia obecnie ROMPOL na rynku?
Niewątpliwie fakt, że jesteśmy importerem chińskich narzędzi średniej i wysokiej jakości. Zanim trafią do sprzedaży sygnowane marką ROMPOL, są przez nas starannie testowane. Pragnę podkreślić, że nasz import opieramy na bezpośrednich kontaktach z dostawcami, ponieważ doskonale orientujemy się w tamtejszej
ofercie. W poszukiwaniu towarów spełniających narzucane przez nas kryteria jakości odwiedzamy fabryki w Chinach, a także uczestniczymy w targach odbywających się m.in. w Kantonie. Obecność naszej firmy zauważyć można również na imprezach o światowej renomie, takich jak Practical World w Kolonii.
Jakie więc narzędzia importuje ROMPOL?
Są to wszelkiego rodzaju narzędzia ręczne oraz osprzęt do elektronarzędzi, w tym szeroka gama młotków, szczypiec, dłut, imadeł, przecinaków, kluczy oraz nasadek i akcesoriów do nich, nitownic, narzędzi dla hydraulików, gwintownic. Sprowadzamy także narzędzia udarowe (w tym wiertła, dłuta, szpiczaki, wiertła quatro o podwyższonej jakości z uchwytami cylindrycznym i SDS-plus oraz SDS-max), piły otwornice, wiertła do metalu i drewna, szczotki techniczne, mieszadła, piły tarczowe, tarcze diamentowe, uchwyty wiertarskie oraz wiele innych. Na liście importowanych przez nas z Chin towarów znaleźć można również akcesoria spawalnicze i spawarki, artykuły malarskie, a nawet drzwi antywłamaniowe, meble biurowe oraz stylizowane na antyki, płyty marmurowe służące do wykładania ścian, podłóg, schodów i inne. Zachęcam do odwiedzenia naszej strony internetowej www.rompol.com.pl, na której znaleźć można szczegółową ofertę oraz katalog produktów.
Jakie plany ma RomPol na najbliższe lata?
Odpowiem krótko – planujemy konsolidację. Jesteśmy na etapie podejmowania decyzji co do naszych przyszłych partnerów. Jest to nasze remedium na wzrastającą stale konkurencyjność rynku narzędziowego. Mam nadzieję, że pozwoli to nam owocnie działać przez kolejne 25 lat.
Dziękujemy za rozmowę.