GTX SERVICE: zapraszamy do świata obiegu zamkniętego
Dotychczasowy model funkcjonowania biznesu oraz konsumpcji stał się dla naszej planety wielkim zagrożeniem. Z tego powodu w ciągu ostatniej dekady uruchomione zostały potężne mechanizmy przekształcenia świata i cywilizacji, w której żyjemy. Dla firm i konsumentów oznacza to nowe obowiązki, które jednak mogą okazać się również wielką biznesową szansą.
Odpowiedzialna konsumpcja i produkcja
To był wyjątkowy moment zgodności w historii ludzkości: niespełna osiem lat temu wszystkie państwa ONZ, bez żadnego wyjątku, przyjęły agendę na rzecz zrównoważonego rozwoju 2030 – szeroko zakrojoną diagnozę wszystkich utrapień planety wraz z hasłowo zarysowanymi siedemnastoma Celami Zrównoważonego Rozwoju. Te ostatnie były listą obszarów, w których –
we wspomnianej perspektywie roku 2030 – muszą zajść olbrzymie zmiany na lepsze. Można wyróżnić różne obszary w celach zdefiniowanych w ramach agendy ONZ 2030. Niektóre cele są wyraźnie określone i mierzalne, takie jak „zero głodu”, „czysta i dostępna energia” czy „dobra jakość edukacji”. Inne cele są bardziej ogólne i reprezentują pewne idee, do których państwa chcą dążyć, ale trudno jest precyzyjnie określić, kiedy taki cel zostanie osiągnięty, na przykład „mniej nierówności”, „pokój, sprawiedliwość i silne instytucje”. Gdzieś pośrodku, między konkretem a utopią, znalazł się dwunasty z tych celów: „odpowiedzialna konsumpcja i produkcja”. To odpowiedź na sposób, w jaki rozwijały się gospodarki oraz konkretne przedsiębiorstwa, a także modele nabywania i używania produktów przez konsumentów przez kilkadziesiąt ostatnich lat. Teoretycznie można powiedzieć, że wiedzieliśmy, iż sprawy nie idą w dobrą stronę – rabunkowa eksploatacja zasobów planety, rosnące zanieczyszczenie szkodliwymi odpadami, potęgujące się stężenie szkodliwych gazów w atmosferze, rosnące temperatury i wywołane nimi zaburzenia klimatu były zjawiskami, o których naukowcy nieraz alarmowali w ostatnich latach. Długo jednak nie chcieliśmy przyjąć do wiadomości, że wynikają one z naszych zachowań jako konsumentów czy uczestników życia gospodarczego – a w szczególności z modelu „kupuj – używaj – wyrzucaj”.
Dla mieszkańców Europy Środkowej i Wschodniej długo był to zresztą model egzotyczny: gdyby w 1955 r. Polacy mogli czytać amerykański magazyn „Life”, pewnie nie zrozumieliby użytego po raz pierwszy na jego łamach terminu „throw-away socjety” (w wolnym tłumaczeniu: społeczeństwo wyrzucania). W komunistycznej gospodarce niedoborów każdy cenniejszy produkt był nieraz – mniej lub bardziej profesjonalnie albo prowizorycznie – naprawiany i przywracany do życia. Rychło po upadku komunizmu zaczęliśmy z przyjemnością nadganiać to „zapóźnienie” względem krajów zachodnich. Dziś przeciętny Polak „produkuje” w ciągu roku 358 kg śmieci – wciąż mniej niż statystyczny Europejczyk (500 kg), ale skracamy ten dystans co roku o kilkanaście-kilkadziesiąt kilogramów, napędzając przy okazji machinę procesów, którym kres mają położyć Cele Zrównoważonego Rozwoju.
W zamkniętym obiegu
„Nasza produkcja i konsumpcja są uzależnione od surowców, których jednak nie odzyskujemy ani nie używamy ponownie. Ten model tworzy niekończący się strumień śmieci, a zarazem nieustanny popyt na surowce i niezrównoważone modele konsumpcji. Jedynym rozwiązaniem, które może przerwać to błędne koło, jest gospodarka obiegu zamkniętego (inaczej: gospodarka cyrkularna), w której produkty i materiały mogą być używane dłużej, a po użyciu przekształcone w nowe produkty” – przekonuje Europejska Agencja Środowiska.
Nie jest to apel tej instytucji, lecz raczej lapidarne podsumowanie całej polityki Unii Europejskiej, która postanowiła na serio zabrać się do zwalczania destrukcyjnego modelu gospodarki. W kolejnych dokumentach UE wprowadzono ścisłą hierarchię postępowania z odpadami. Pierwszym krokiem jest tu profilaktyka: zadbanie o to, by odpady nie powstawały. W najprostszy sposób moglibyśmy to przełożyć na pomysły, jak naprawiać i wydłużać cykl życia przedmiotów – w tym m.in. wsparcie użytkowników w prawidłowej eksploatacji, dostępność części zamiennych, usług i wiedzy serwisowej.
Kolejny unijny „szczebelek” w hierarchii to przygotowanie produktu do ponownego użycia dzięki profesjonalnym usługom serwisowym lub dzięki odnowieniu (tzw. refurbish) prowadzonemu przez producenta. Kluczowe zaczyna być takie zaprojektowanie produktu, aby móc w stosunkowo prosty sposób go naprawiać, zrewitalizować i ponownie używać. Kładziony jest coraz większy nacisk na odejście od „sztucznego postarzania” oraz obowiązek przygotowania urządzeń do wymiany akumulatorów. Następnie mamy trzeci poziom: recykling, czyli odzysk surowca. Tu wielkim ułatwieniem jest takie projektowanie towaru, by wyrzucając go po użytkowaniu, konsument mógł stosunkowo łatwo oddzielić frakcje – co ułatwia potem proces odzyskiwania szkła, metali czy plastików. Przedostatni etap to odzysk energii: zatem jeśli produkt jest już bezużyteczny, jeśli chodzi o pierwotnie wyznaczone mu role i zadania, możemy np. skierować go do (ekologicznej) spalarni i uzyskać z niego choćby odrobinę ciepła czy energii elektrycznej. Ostatecznością jest wysypisko, na którym pozostanie nam czekać setki, jeśli nie tysiące lat, aż odpad się rozłoży.
Trzymanie się tej hierarchii nie jest proste, ale coraz więcej firm dostrzega w niej sens. Z jednej strony dlatego, że rośnie liczba konsumentów, którzy swoje decyzje zakupowe podejmują ze świadomością ich konsekwencji dla środowiska naturalnego – szukają produktów, które powstały w ekologiczny sposób, wystarczą na lata czy łatwo i warto będzie je naprawiać. Z drugiej strony, czasem znacznie prościej, a nawet taniej jest odnowić własny produkt niż wyprodukować nowy. Zwróćmy uwagę, że na rynku pojawia się coraz więcej ofert odkupu starych modelów telefonów komórkowych, używanych mebli czy odzieży, reklamówek powstałych z recyklingu używanych toreb. I w sumie nic dziwnego, skoro zakup używanego samochodu nie jest dla olbrzymiej większości kierowców problemem, dlaczego miałby nim być zakup odnowionego elektronarzędzia.
Raporty i (ich) konsekwencje
Pamiętajmy też, że Unia Europejska czy też poszczególne kraje nie tylko zachęcają do zmiany modelów biznesowych czy konsumpcyjnych, ale też – pośrednio – do nich przymuszają. Takim kijem są pozwolenia na emisję CO2 w ramach systemu ETS: musi je kupować każda firma, która w ramach swojej działalności emituje dwutlenek węgla czy inne gazy cieplarniane. Podobnym narzędziem ma być rozszerzona odpowiedzialność producenta, która ma skłaniać do tego, by np. wytwórcy napojów zadbali o to, by konsumentom opłacało się odnosić używane butelki do punktów skupu.
Jednym z istotnych elementów nowych realiów w biznesie jest obowiązek raportowania ESG. To skrót od angielskich terminów environment, social responsibility, corporate governance (środowisko, odpowiedzialność społeczna, ład korporacyjny), czyli esencja tego, czego oczekuje się od firm w ramach implementacji Celów Zrównoważonego Rozwoju czy – na podobnym poziomie – dostosowywania się do gospodarki obiegu zamkniętego. Kraje chcą wiedzieć nie tylko, ile firmy zarobiły czy wydały, ale też jakie są konsekwencje ich działania dla pozabiznesowego otoczenia.
Oczywiście, obowiązek przygotowywania takich raportów w Unii Europejskiej obejmie na początku przede wszystkim gigantów: zatrudniające powyżej 500 pracowników spółki notowane na giełdzie (od 2025 r.), potem również te spoza giełdy (od 2026 r.), a następnie te, które zatrudniają powyżej 250 pracowników oraz małe i średnie notowane na giełdzie (od 2027 r.). Z pozoru wydaje się, że
skoro olbrzymia większość gospodarek to firmy znacznie mniejsze, to można machnąć ręką na raportowanie ESG. Ale nie: w raportach ESG powinny pojawiać się także dane dotyczące śladu węglowego, generowanego nie tylko bezpośrednio przez samą raportującą firmę, ale też w łańcuchu jej dostaw. Zatem jeżeli kontrahent dużej firmy nie przejmuje się gospodarką cyrkularną, to jego duży ślad węglowy odbije się też w śladzie węglowym dużej firmy. To z kolei będzie ją skłaniać do tego, by zmienić „brudzącego” poddostawcę na tego, który bardziej dba o przyjazność swojego towaru dla środowiska, społeczeństwa czy planety.
Decydujący moment
Wcześniej czy później zatem mało która firma w Polsce będzie mogła sobie pozwolić na to, by lekceważyć swoje emisje gazów cieplarnianych i ślad węglowy tego co wytwarza, nawet jeżeli sama nie będzie bezpośrednio składać raportów ESG. Nie jest to jednak takie trudne, o czym świetnie przekonaliśmy się w GTX Service, gdzie już umożliwiamy naszym Partnerom działania cyrkularne zgodne z zasadą „4R”: Repair, Reuse, Refurbish, Recycle (Napraw, Użyj ponownie, Odnów, Poddaj recyklingowi). W 2022 r. uniknięta emisja wygenerowana przez GTX Service poprzez naprawy urządzeń dla naszych kontrahentów wyniosła ok. pół tysiąca ton ekwiwalentu emisji CO2. Powstała ona dzięki naprawie 159 t elektrourządzeń takich marek jak: Bosch, Dexter, Frugal, Funscooter, Graphite, Makita, Neo Tools, Parkside, Rooks, Topex, Verto, Ultimate Speed, XT-Line. Swoje usługi oferowaliśmy dla największych firm rynkowych, m.in. sieci Leroy Merlin Polska, Lidl, Grupa Topex, Richmann, Frelin, Auto Partner. W każdym przypadku naprawa oznaczała zapobieżenie konieczności wyprodukowania nowego urządzenia, uniknięcie zbędnych, dodatkowych emisji (a pochłonięcie owych ok. 500 CO2 wymagałoby całorocznej pracy 56 tysięcy drzew) i wreszcie – możliwość opublikowania informacji o pozytywnych skutkach napraw w raporcie ESG.
A skoro już mowa o drzewach i ich wpływie na redukcję emisji CO2 – jedną z metod kompensowania negatywnego wpływu swojego funkcjonowania na klimat jest uczestnictwo w rynku dobrowolnych projektów kompensacji emisji gazów cieplarnianych, ang. voluntary carbon offset market. W sporym uproszczeniu oznacza to uiszczanie opłat, w olbrzymiej mierze niewielkich, które są przeznaczane na projekty mające na celu pochłanianie lub unikanie emisji gazów cieplarnianych. Sadzenie lasów jest tu najprostszym przykładem, ale tego typu projektów jest wiele, a cały system offsetów węglowych (nie mylić z węglem brunatnym czy kamiennym!) moglibyśmy porównać do swoistego dobrowolnego systemu na wzór wspomnianego wyżej unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji – EU ETS. Dzięki zakupowi i umorzeniu zweryfikowanych przez niezależną organizację certyfikatów redukcji lub uniknięcia emisji w ramach konkretnego projektu (który musi spełniać międzynarodowo uznane kryteria) kompensujemy swój ślad węglowy, którego nie jesteśmy w stanie uniknąć (np. nie istnieje alternatywna „czysta” technologia, którą można by zastosować).
GTX Service umożliwia uczestnictwo w rynku dobrowolnych offsetów węglowych, ale to nie koniec. Coraz większe znaczenie będzie miał w codziennej gospodarce Wskaźnik Naprawialności naliczany już przez nas w oparciu o własną metodologię, cyfrowe dane i doświadczenie z naprawy setek tysięcy urządzeń. Od dwóch lat podobny wskaźnik jest obowiązkowo stosowany np. we Francji, gdzie konsument, kupując urządzenie, może z informacji na etykiecie poznać niezależną ocenę możliwości jego potencjalnej przyszłej naprawy w skali od 1 do 10. W
ubiegłym roku zainteresowanie wprowadzeniem takiego systemu zapowiedział też rząd w Berlinie. Wyobraźmy sobie tylko, jaką zmianą dla klientów i rynku będzie możliwość sprawdzenia przy zakupie, czy produkt w razie usterki będzie można naprawić, jak trudno będzie można to zrobić lub czy będzie nadawał się tylko do wyrzucenia.
Polską gospodarkę i przedsiębiorstwa czekają ważne zmiany spowodowane zarówno europejską legislacją, oczekiwaniami zagranicznych partnerów, jak również wzrostem świadomości konsumentów i ich odpowiedzialnych środowiskowo wyborów. Trzeba je rozumieć, a zarazem umieć się odnaleźć w nowych rynkowych realiach. Szczególnie teraz, gdy transformacja rusza, odpowiednio wczesna reakcja może się okazać biznesowym atutem na wagę złota.
GTX SERVICE